Za kierownicą bolidu Formuły 1, rozmowa z Krystianem Hanke

14 października 2020

Tatowanie skraca dystans – mam nadzieję, że nie tylko w moim (matki dwójki dzieci) przypadku, ale także w przypadku każdego faceta, który będąc ojcem, sięgnie po tę książkę. Zatem do dzieła!  

Barbara Fijał: Piszesz, że nie odrobiłeś zadania domowego i nie wykonywałeś — jak radzili — ćwiczeń przygotowujących do rodzicielstwa i nie rozmawiałeś na przykład z kamieniem. Czy rozmawianie z kamieniem przygotowałoby Cię lepiej do bycia tatą?

Krystian Hanke: Przy niemowlaku łatwiej pojąć, że nie rozumie. Przedszkolak? Tu jeszcze trochę śmiechu jest i dumy z siły osobowości malca. Potem zaczyna się już jazda po bandzie. Dlaczego nie dociera? Którego wyrazu w zdaniu „Jest już późno, trzeba iść spać” nie rozumiesz? I tak dalej. A z nastolatkami to nieustająca walka. Znając siebie, mogę uczciwie przyznać, że efekty treningu z kamieniem uleciałyby z głowy pewnie już na etapie grupy „Krasnali”. Jestem nerwusem i lubię działać. Destrukcje trudno znoszę, więc koniec końców, taki trening mógłby się okazać jedynie niekonwencjonalnym spędzeniem czasu na świeżym powietrzu. Też zdrowo. Zdrowy tata to aktywny tata, więc może jednak warto?

Czy bycie szczęśliwym tatą jest trudne?

Krystian Hanke: Myślę, że jest jak jazda bolidem Formuły 1. Jest trudna, ale jaka ekscytująca! A poważnie, nikt nas nie nauczył, jak być tym ojcem. Nad matkami system się chyba bardziej „pochyla”. Nasi ojcowie byli ojcami w innej epoce, coś nowego odkrywamy. To jest takie „testowanie na produkcji”, ale daje mnóstwo satysfakcji i dużego kopa w życiu. I mam nadzieję – satysfakcję z wyniku po latach. Trzeba jednak wkalkulować możliwość efektów niepożądanych. Zwłaszcza przy silnych charakterkach w rodzinie. Jestem w grupie ryzyka.

„Pomożesz przy kąpaniu?”, „Weź go choć na chwilę na spacer”, „Może dzisiaj Ty poczytasz jej bajkę?” – to codzienne teksty wielu mam. Czy one przekonałyby Cię do tatowania? Co według Ciebie można zrobić – albo co warto zrobić, by na placach zabaw pojawiało się więcej ojców, by w szatni w przedszkolu czy na szkolnych wywiadówkach nie królowały mamy?

Krystian Hanke: W sprawie „obsługi” dziecka, słowo „pomóc” zakrzywia trochę sprawę, bo sugeruje, że jest ktoś od tego, a druga osoba ewentualnie może pomóc. Wolę „podział obowiązków”. Nie musi by sztywny, choć w miarę stały porządek pomaga znieść trudy pierwszych miesięcy rodzicielstwa. Ja po prostu chciałem zobaczyć, jak to jest być tatą. A jak się czego podejmuję, to do końca. Tak, mam czasem dość, ale tego się nie wyłączy jak telewizora. Odpowiedzialność, umowa z żoną czy partnerką co do zadań i empatia. Tej ostatniej brakuje nam wszystkim na co dzień. Wiem, że wielu ojców jeszcze jest w tamtej epoce, ale naprawdę zrobiliśmy ogromny krok naprzód. Na warszawskich placach zabaw i skwerach jest bardzo wielu ojców, ja już nie dostrzegam dysproporcji. W szkole jeszcze tak, sam nie jestem święty i też zaniedbałem tę sprawę z braku czasu. Dużo pracuję, więc pewnie w tym tkwi problem. Ale to słaba wymówka. Mamy też pracują. Szukajmy dalej. Może faceci są bardziej zamknięci i trudniej się dogadują, a mamy łatwiej nawiązują rodzicielski kontakt? Może trzeba stworzyć warunki, w których ojcowie będą pędzić na wywiadówki, na zajęcia z dziećmi, uczestniczyć aktywniej, bo jest super. Myślę, że dobra atmosfera, jakieś spotkanie towarzyskie poza szkołą, niekoniecznie z dziećmi, u wielu z nas pomogłoby przełamać ten schemat. My faceci lubimy wyzwania, więc czytałem bajki dzieciom u Alicji w przedszkolu, jeden z ojców miał występ muzyczny. Jednak z drugiej strony często się buntujemy, kiedy coś trzeba. I od razu się wycofujemy. Cholera, chyba faktycznie jesteśmy trudni w obsłudze!

Co w codziennym byciu rodzicem przydaje Ci się najbardziej: wiedza obalająca popularne mity, poczucie humoru, celna riposta, opanowanie emocji, a może jeszcze coś innego?

Krystian Hanke: Przydaje się wszystko, co jest skuteczne, a nie niszczy relacji. Wiedza obalająca mity bardziej fascynuje mojego dziesięcioletniego Tośka, który namiętnie ostatnio ogląda programy i filmiki obalające rewelacje „płaskoziemców”. Chłonie przy okazji tyle wiedzy z fizyki, że ja już nie nadążam. Nauka i wiedza zaspokajają jego ciekawość. Rozwijają. Widzę to. To mi pomogło „odpuścić” w innych aspektach jego edukacji. Kiedy z czymś nie daje sobie rady, nie cisnę. Jeśli coś go interesuje, niech to ciągnie. Nie musi być dobry we wszystkim. Moją pasją w dzieciństwie był futbol. Z teorii byłem naprawdę świetny. Historie, wyniki meczów, składy drużyn, a przecież nie było internetu. Chyba to zmarnowałem, przyszły nowe zainteresowania. Aż w końcu zostałem dziennikarzem, jak to często bywało z ludźmi, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić po studiach prawniczych, na które poszli, bo nie wiedzieli co ze sobą zrobić. I dziś mam jakieś poczucie niedosytu, ale i szacunek dla ekspertów w swoich dziedzinach. Chciałbym, żeby moje dzieci rozwijały pasje i z tego żyły. A tymczasem bardzo się przydaje poczucie humoru, wręcz wygłupianie się i brak „obciachu”. Ale to moja cecha charakteru. A przecież Alicja i Tosiek mnie potrzebują takiego, jakim jestem naprawdę. Ale chyba najważniejsze w tym moim tatowaniu jest dla mnie to poczucie, że jako ojciec nie muszę się z nikim ścigać, niczego udowadniać. Bardzo chętnie podpatruję innych ojców, podsłuchuję, korzystam, wymieniam doświadczeniami, ale nie startuję w wyścigu o tytuł „Ojca Roku”. Jeśli czegoś nie akceptuję, nie mogę lub nie chcę  zrobić lub dać moim dzieciom, rozmawiam z nimi o tym. Dobry i stały kontakt, tłumaczenie, ale też słuchanie ich potrzeb, to dla mnie podstawa. Słucham dzieci, ale czasem coś im narzucę, jeśli czuję, że może być fajnie, że im się spodoba. Jeśli nie, to trudno. Pas!

Na koniec – masz sprawdzoną receptę na tatowanie – nawet jeśli miałoby być ono nieco „odklejone”? Może jakąś złotą sentencję?

Krystian Hanke: Jasne. I chętnie się nią podzielę. Miej zawsze w sobie trochę dziecka, wtedy zrozumiesz inne. Nic tak nam nie utrudnia życia, jak dorośnięcie i poczucie, że wszystko wiemy lepiej, bo to przeżyliśmy sami. Podchodzimy do tego tak: „jak my przeżyliśmy, to już wszyscy po nas muszą dać radę, bez problemu czy marudzenia”. Tylko przez te lata, które czyniły nas dorosłymi zapomnieliśmy, jakie emocje nam towarzyszyły jako dzieciom. Co było tą iskrą, która spowodowała w nas wybuch, co podniosło drobny kłopot do rangi dramatu. Już nie wspominając, że przestajemy się cieszyć z drobnych przyjemności, jak dzieci. A przecież to emocje nami rządzą. Kiedy więc nerwy rozsadzają mnie od środka, patrzę na jednego czy drugiego małego diabełka, który nie chce spełnić mojej prośby lub się buntuje, lub tupie i wyje, przypominam sobie siebie sprzed lat wielu. Przypominam sobie te chwile, kiedy w momencie słabości nic innego się nie liczyło, tylko TA sprawa, o którą toczyłem bój. Przecież świat dziecka jest mały. Ono nie ogarnia wszystkich czynników dodatkowych, konsekwencji swojej zachcianki czy odmowy. Często wręcz nie chce się z nimi zgodzić. „Nie! Nieprawda!” – krzyczy. To wynika nie tylko z potrzeby buntu, ale też nieogarniania świata. Staram się tłumaczyć, ale gdy ja jestem zdenerwowany, to pewnie i moje tłumaczenia są nieskładne. To wtedy trzeba przytulić i powygłupiać się. Teraz powiem jak informatycy, „U mnie działa”!

 ***

Krystian Hanke – niedoszły: fryzjer, kierowca autobusu, piłkarz, komentator sportowy, pianista, rock'n'rollowiec i ilustrator. Doszły: prawnik (z wykształcenia), dziennikarz (z zawodu), tata (z doświadczenia) i pisarz (na co dowodem jest Tatowanie). Pomysłodawca facebookowych „Odklejek”. Autor i prowadzący cieszącego się od lat olbrzymią popularnością cyklu „Projekt Tata”, emitowanego do niedawna jeszcze na antenie radiowej Trójki.

Tatowanie
Jak zostałem lekko odklejonym ojcem

Wydawnictwo Literackie
Wydanie: I
Format: 143x205 mm
Oprawa: broszurowa ze skrzydłami
Liczba stron: 392
Data premiery książki: 14-10-2020
Data premiery e-booka: 14-10-2020

Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.