Nie baw się jedzeniem!?, rozmowa o BLW z dietetykiem Małgorzatą Jackowską

23 lipca 2020

„Nie baw się jedzeniem”, „Moje dziecko nie lubi fasolki”, „Nie rozlej tej zupy” – każdy rodzic zna sytuacje, w których padają takie stwierdzenia. Ale czy powinny one paść, czy zabawa jedzeniem nie uczy szacunku do niego? Rozmawiamy o tym z dietetykiem Małgorzatą Jackowską

Żywienie metodą BLW cieszy się ostatnio bardzo dużą popularnością? Zanim zapytam, czy słusznie, najpierw proszę wyjaśnić, czym w ogóle jest ta metoda?

Małgorzata Jackowska: BLW oznacza Baby-Led Weaning, czyli rozszerzanie diety kierowane przez dziecko. To bardziej podejście niż „metoda”, w którym zakładamy, że niemowlę nawet mając pół roku jest w stanie nauczyć się jeść samodzielnie. Jeśli rozszerzamy dietę według BLW to omijamy zupełnie etap karmienia dziecka za pomocą łyżeczki. Dziecko od pierwszych stałych posiłków ma możliwość jeść samodzielnie. Zaczyna od dotykania jedzenia, uczy się podnosić je do ust, a z czasem również zjadać posiłki, które przed nim kładziemy. Przyjęło się, że BLW oznacza podawanie kawałków, ale tak naprawdę ważniejszy jest element samodzielnego jedzenia, zupę krem też można podać dziecku do jedzenia rączkami, tylko wtedy będziemy mieć dużo więcej sprzątania.

BLW w Polsce jest obecne ponad 10 lat! Popularność tego podejścia oczywiście rośnie ze względu na łatwy dostęp do treści internetowych, ale obserwując trendy w żywieniu dzieci w tych ostatnich 10 latach mogę powiedzieć, że nie jest to coś zupełnie nowego.  

Czy metoda BLW jest bezpieczna dla dziecka? I czy dziecko w ten sposób zje wystarczającą ilość pożywienia, skoro większość z niego jest porozrzucane?

Małgorzata Jackowska: Tak. BLW jest bezpieczne dla dzieci i potwierdzają to również publikacje naukowe dotyczące tego tematu. Sam fakt, że dziecko je samodzielnie, nie zwiększa ryzyka niedożywienia, anemii ani nawet zakrztuszenia. Niemowlęta wcale nie potrzebują jeść dużo stałych pokarmów. Podstawą ich diety jest przecież mleko. Za to potrzebują doświadczać różnych smaków i konsystencji, doskonalić chwytanie i podnoszenia do ust, żucie i gryzienie. Wbrew pozorom BLW nie różni się aż tak bardzo od tradycyjnego rozszerzania diety. Produkty i częstość podawania posiłków jest taka sama, niezależnie od metody obowiązuje zasada, że dziecko powinno jeść tyle, ile ma ochotę (nie zmuszamy go i nie namawiamy). Jedyną różnicą jest tak naprawdę brak karmienia przez rodzica. Na dodatek w tradycyjnym podejściu do rozszerzania diety zalecane jest podawanie miękkich kawałków do samodzielnego jedzenia i podawanie różnych konsystencji posiłków. To ważne niezależnie od tego czy stosujemy BLW czy nie.

Czy jeżeli dziecko ma już np. półtora roku, to jest za późno na wprowadzenie tej metody żywienia?

Małgorzata Jackowska: Na stosowanie BLW jest za późno, bo to podejście, które zakłada, że dziecko uczy się jeść samodzielnie od początku rozszerzania diety, a więc od około 6 miesiąca życia. Ale na pewno nie jest za późno na samodzielne jedzenie i podawanie kawałków, różnych konsystencji jedzenia i jedzenie podobnych posiłków co reszta rodziny. Powiedziałabym nawet, że jeśli dziecko ma 1,5 roku i do tej pory było karmione przez rodziców, nie mogło jeść samodzielnie oraz dostaje głównie mocno rozdrobnione jedzenie, to jest naprawdę najwyższa pora na to, żeby dać mu dużo więcej swobody, proponować posiłki podobne do rodzinnych i pozwolić jeść samodzielnie.

Czy może Pani wymienić 4 podstawowe zalety BLW?

Małgorzata Jackowska: Mogę nawet więcej :). Cztery moim zdaniem najważniejsze: BLW wspiera samoregulację apetytu, dzieci naprawdę jedzą tyle, ile potrzebują, unikamy namawiania do zjedzenia więcej lub mniej niż dziecko umie i potrzebuje. BLW zdecydowanie wspiera rozwój mięśni twarzy – naukę żucia i gryzienia, która jest bardzo ważna dla późniejszej nauki mówienia. Wspiera też relację z jedzeniem – dziecko skupia się na posiłku, może próbować, uczyć się w swoim tempie, unikamy walki o kolejne łyżeczki lub kęsy. Czwarta zaleta to rodzinne posiłki – mnóstwo posiłków z naszego stołu można przygotować tak, żeby podzielić się nimi z dzieckiem, dzięki temu dziecko uczy się rodzinnej kuchni, obserwuje rodziców i rodzeństwo w czasie posiłków, jest okazja do interakcji przy stole. Wszystko to można oczywiście osiągnąć również rozszerzając dietę w sposób tradycyjny, ale przy BLW więcej tych elementów przychodzi naturalnie.

Czy jeżeli dziecko je tylko kanapki z masłem, parówki, ogórki kiszone i zupę pomidorową – to powinniśmy zacząć się martwić?

Małgorzata Jackowska: Jeśli repertuar posiłków, które dziecko akceptuje jest ograniczony (nawet jeśli to są zdrowe produkty ale jest ich dosłownie kilka), to jest to sygnał, że trzeba się przyjrzeć jedzeniu dziecka i poszukać powodu, dla którego tak to wygląda. Być może podajemy mu tylko to, co lubi? Może ma jakieś problemy sensoryczne, logopedyczne albo rozwojowe?

Na koniec pytanie troszkę inne. Jakiej radu udzieliłaby Pani rodziców niejadków?

Małgorzata Jackowska: Przede wszystkim zracjonalizowanie określenia „niejadek”. Radzę zrobić rzetelne notatki tego, co je dziecko – 3-4 dni takich notatek mogą nam bardzo wiele wyjaśnić. Po pierwsze może się okazać, że dziecko je niewielkie z naszej perspektywy porcje, ale jednak dokładnie takie, jakie są mu potrzebne (dzieci potrzebują zwykle mniej jedzenia, niż nam się wydaje, szczególnie jeśli jest drobne). Po drugie – może się okazać, że dziecko cały dzień coś przekąsza i nie ma ochoty na główne posiłki, bo po prostu nie ma okazji poczuć, że jest głodne. Zobacz, ile wypija np. soków, musów owocowych, czy przekąsza chrupki kukurydziane, bułkę, owoce na spacerze? Ile pije mleka w ciągu dnia? Ważne są regularne pory posiłków, brak presji i zaufanie, że dziecko je tyle, ile mu potrzeba. Na pewno nie radziłabym kupować syropów lub innych specyfików na apetyt, namawiać, biegać za nim z jedzeniem, karać ani nagradzać dziecka za jedzenie. To prowadzi niemal zawsze do jeszcze większych problemów.

A jeśli faktycznie dziecko je bardzo mało albo tylko kilka wybranych dań, to dobrze było by skonsultować się ze specjalistą, dietetykiem, logopedą, czasem fizjoterapeutą lub terapeutą integracji sensorycznej. Dobrze też poprosić lekarza pediatrę o skierowanie na badania krwi, czasami brak apetytu może świadczyć o niedoborach żelaza i potrzebne jest wsparcie w postaci suplementacji.

Małgorzata Jackowska
Specjalistka żywienia człowieka i dietetyki, zajmuje się żywieniem niemowląt, małych dzieci i mam w czasie ciąży i karmienia piersią. Autorka bloga www.malgorzatajackowska.com. Edukuje i wspiera rodziców i specjalistów zajmujących się tematyką związaną z żywieniem dzieci i mam. Mama dwóch chłopców. Kocha kawę, dobre jedzenie i grzebanie w przydomowym ogródku.

Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.