2 grudnia 2023
Komuś wyrwało się entuzjastyczne „Ale kosmos!”. Zrobiła się cisza, dwa słowa stanęły w powietrzu. A potem ktoś inny stwierdził: tak, rzeczywiście kosmos, niech to będzie tytuł wystawy.
Czym był ów kosmos? Koronką. Stworzoną przez człowieka, nie maszynę. Koronką finezyjną, skomplikowaną jak pajęczyna, misterną; ulotną, a jednak namacalną. Dzieło kilkudziesięciu kobiecych rąk, które potrafią przeplatać, rysować nicią na tkaninie; także dzieło oczu i umysłu. Oczy musiały zobaczyć w nici coś, co dopiero będzie, a umysł – prowadzić ją od początku do końca.
Wystawę Ale kosmos! w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli w Krakowie otwarto w maju 2023 roku. Do końca grudnia prezentowane są na niej najpiękniejsze, najciekawsze i najbardziej zachwycające koronki i hafty, które w ciągu 30 lat zrobiły panie z działającego przy muzeum Stowarzyszenia Miłośników Tradycyjnego Rękodzieła Ludowego i Artystycznego.
Wystawa »Ale kosmos!« w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli w Krakowie, fot. materiały prasowe
To jest opowieść o historii, tradycji, pięknie, wyobraźni, cierpliwości i szacunku. A jej bohaterką jest krakowska koronka klockowa, która znalazła się na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Skąd w ogóle wzięła się koronka? „To proste: jest elementem zbytku. Ludzie od zawsze ozdabiali swoją odzież lub inne elementy tekstylne, a koronka świadczyła o statusie materialnym. Ten element był drogi w wykonaniu, płaciło się za koronczarską pracę, za materiały – opowiada dr hab. Justyna Łukaszewska-Haberkowa, która zajmuje się historią kultury i jest prezesem Stowarzyszenia Koronczarek Ziemi Krakowskiej. – Bez koronki da się żyć, ale jeżeli posiadało się ręcznie robioną koronkę, można nią było podkreślić walor odzieży, rangę osoby. Na pewno była i jest elementem kultury wysokiej. Czy można żyć bez kultury wysokiej? Można, ale takie życie jest bez sensu. I skoro człowiek potrafił wymyślić i stworzyć coś tak wyrafinowanego jak koronka, to chyba była mu ona potrzebna do szczęścia”.
Koronkę sprowadziła do Polski królowa Bona, razem z nią przyjechali do Krakowa rękodzielnicy i to oni uczyli tego rzemiosła na polskich dworach. Prawdziwie królewski gest: nadać koronce znaczenie kulturowe. „Po Bonie koronki pokochała Anna Jagiellonka, która zresztą pozowała do portretów w szatach bogato zdobionych koronką” – opowiada Robert Piaskowski, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. kultury.
Koronka klockowa powstała nieco później we Flandrii i Brugii, stamtąd szybko rozprzestrzeniła się po całej Europie. Technologie jej wytwarzania zapewne różniły się zależnie od miejsca na mapie, ale nie zmieniało się jedno – koronka zawsze dodawała lekkości i szyku. W XIX wieku szkoły koronczarskie otwarto w Wielkiej Brytanii, Belgii i Francji, a także w Polsce, w Zakopanem – jej fundatorką była aktorka Helena Modrzejewska. Szkołę potocznie nazywano Szpulkarnią, działała do 2008 roku. Koronczarstwa uczono też w Bobowej (ta koronka regularnie dostawała medale i wyróżnienia na całym świecie) i w Krakowie – w Szkole Zawodowej Żeńskiej przy ulicy Syrokomli.
Fragmenty koronkowych kołnierzy autorstwa Elżbiety Filipowicz, Stowarzyszenie LUD-Art (wystawa »Ale kosmos!« w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli w Krakowie), fot. materiały prasowe
Kto raz spróbował, przy koronce zostawał. I wędrowała przez pokolenia, od domu do domu, od matki do córki. Zmieniała adresy – z dworów przeniosła się do domów mieszczańskich, potem na wieś. „Jest więc koronka dziedzictwem rodów królewskich i arystokratycznych, ale tak wtedy, jak i dziś łączy kobiety, i to różnych stanów – wcześniej mieszczki i arystokratki, a dziś kobiety różnych zawodów, z różnymi doświadczeniami, w tym także młode kobiety, które odkrywają w koronczarstwie dawne spajające wspólnotę kody. Koronka nigdy nie pytała o pochodzenie” – dodaje Piaskowski.
Nie da się opowiedzieć, jak powstaje koronka klockowa – ten proces trzeba po prostu zobaczyć. Owszem, jest to skomplikowane i ktoś, kto nigdy nie trzymał w ręce igły czy szydełka, nie pojmie tej sztuki od razu. Żeby robić koronkę klockową, trzeba mieć w sobie dużo pokory, cierpliwości i spokoju. Do tego potrzebne są jeszcze drewniane szpulki (czyli właśnie klocki), poduszka lub wałek, szpilki i oczywiście nici, o wyobraźni nie wspominając… Jak to się robi? Każda doświadczona koronczarka powie, że to nic nadzwyczajnego: przeplata się pary nici dokładnie tak jak na krośnie.
„»Ale kosmos!« – myślę, że te słowa zachwytu dotyczyły też metody wytwarzania koronki, bo rzeczywiście proces ten wygląda nieziemsko, a już na pewno dla kogoś, kto pierwszy raz spotkał się z koronką klockową” – uważa Jadwiga Gruca, prezeska Stowarzyszenia Miłośników Tradycyjnego Rękodzieła Ludowego i Artystycznego.
Czy koronka to dziś tylko wspomnienie babcinego domu, w którym stół nakryty był koronkowym obrusem? Otóż nie. Koronka klockowa w Krakowie przetrwała. Po II wojnie światowej tej sztuki uczyła tutaj Zofia Dunajczan, a potem pracownię (aż do 2009 roku) prowadziła jej uczennica Olga Szerauc. Szerauc też miała uczennicę zakochaną w koronce klockowej – Jadwigę Węgorek. I ona również postanowiła uczyć koronczarstwa na warsztatach Czar nici. Tam przyszła kiedyś Justyna Łukaszewska-Haberkowa… „Sztuka przetrwała dzięki relacji mistrz-uczeń – mówi dr Łukaszewska-Haberkowa. – Na tym właśnie polega wyjątkowość krakowskiej koronki klockowej”.
Ale koronka koronce nierówna. Ze względu na sposób wykonania i wygląd dzielimy je na: szydełkowe (oczywiście potrzebne jest szydełko), siatkowe (muszą być sztabki i specjalne igły), frywolitki (robi się je używając czółenek, igły albo szydełek do frywolitek), igłowe (osnuwa się nici na kawałku materiału, który się potem usuwa), teneryfowe (potrzebne są specjalne foremki i igły). Koronka klockowa jest – jak mówią jej znawczynie – najszlachetniejszą spośród wszystkich. „Tak, ma cechy charakterystyczne takie jak pajączki, kratka czeska, częste zmiany splotów, obecność listeczków” – dodaje Łukaszewska-Haberkowa.
Fragmenty próbnika wzorów autorstwa Cecylii Wiążewskiej, Stowarzyszenie LUD-Art (wystawa »Ale kosmos!« w Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli w Krakowie), fot. materiały prasowe
„Koronka łączy przeszłość z teraźniejszością, robi to zdumiewająco szlachetnie, pięknie i finezyjne. Jest archetypicznym odtwarzaniem i porządkowaniem świata – przekonuje Robert Piaskowski. – Niezmiernie się cieszę, że tradycja wytwarzania koronki znalazła się na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kultury, co otwiera jej drogę do oczekiwanego niecierpliwie uznania jej jako kolejnego wpisu z Krakowa na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO”.
Na wystawie w Muzeum Etnograficznym można podziwiać nie tylko koronkę klockową – to cenne, bo przecież świat koronek jest bardzo różnorodny. Warto przyjrzeć się im wszystkim z bliska, poszukać podobieństw i inspiracji, sprawdzić, gdzie koronczarskie światy się spotykają.
No właśnie – świat to chyba za mało. Żeby opowiedzieć o koronkach, naprawdę potrzebny był kosmos.
***
Renata Radłowska
fot. Grażyna Makara
Od 1999 roku dziennikarka krakowskiej „Gazety Wyborczej”, autorka „Dużego Formatu” i „Wysokich Obcasów”. Mieszka w starej Nowej Hucie, o której napisała książkę Nowohucka telenowela (Wydawnictwo Czarne). Jest też współautorką książki Odwaga jest kobietą.
Tekst ukazał się w numerze 4/2023 kwartalnika „Krakow Culture”.